Higway’e, donutsy i coca-cola. Wyprawybusem.pl w USA

Jednym z pierwszych patronatów medialnych, jakich udzielił Parabuch Magazyn, było wsparcie projektu amerykańskiej podróży ekipy wyprawybusem.pl. Dotychczas studenci swoim 27-letnim pojazdem przejechali ponad 30 tys. km odwiedzając 18 krajów. Przed nimi rysowała się jednak największa jak dotąd przygoda — blisko 20 tys. km przejechanych przez najpiękniejsze rejony USA. Wszystko się pięknie udało (z przygodami!), a ekipa podesłała nam swoją relację z podróży. Sprawdźcie dlaczego do wspaniałego doświadczenia podróży bardzo często wystarczy determinacja i grupka przyjaciół…

Jest 7 lipca rano. Właśnie dopychamy ostatnie rzeczy do swoich i tak już obszernych bagaży. Za chwilę wyruszamy w naszą piątą podróż w ramach projektu wyprawybusem.pl. Jak na jubileusz przystało – cel jest ambitny: Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Każdy z nas wkrótce po raz pierwszy w życiu postawi swoje nogi na innym kontynencie. Za sobą mamy już ponad pół roku intensywnych przygotowań, które nie obyły się bez problemów, zwłaszcza jeżeli chodzi o transport naszego kolorowego busa. Ale to wszystko już za nami. Teraz najważniejsze jest to, że dosłownie za kilka chwil kolejna wielka przygoda zacznie się na nowo!

Witaj Ameryko

10 lipca – dzień, który zamiast 24 godzin trwał aż 31 – zostanie na długo w naszej pamięci. Właśnie wtedy, po 60-godzinnej podróży, docieramy do Nowego Świata, gdzie od razu zostajemy serdecznie przyjęci przez tutejszą Polonię. Pierwsze dni mijają nam na adaptacji do nowego trybu życia, zbieraniu cennych rad od rodaków mieszkających w USA oraz zwiedzaniu Chicago! Jako, że bus przypływa do Nowego Jorku, trzeciego dnia wyjazdu rozdzielamy się: Bartek i Przemek jadą do NYC odebrać „Maleńką”, a reszta zostaje jeszcze w Chicago.

Time Square w Nowym Yorku

Time Square w Nowym Yorku

Wieżowce Chicago

Wieżowce Chicago

Odbiór busa idzie chłopakom zaskakująco sprawnie i już po 20 minutach dostają kluczyki do Maleńkiej. Ale za nim ruszymy w trasę czeka nas jeszcze wymiana pompy paliwowej, która zaczęła szwankować jeszcze w Europie podczas transportu busa do Bremenhaven. Brakiem części nie musimy się martwić, bo – o dziwo! – bez problemu udało nam się zabrać ją w bagażu do USA. Niestety okazuje się, że oprócz pompy paliwa należy wymienić również koło pasowe pompy wtryskowej, którego już nie mamy. Na szczęście udaje się zamówić je z Teksasu, a polski mechanik Jarek, mimo że od kilku dobrych lat nie naprawiał tak starego auta, podejmie się tego wyzwania i co więcej – postara się, żeby nasz już dość ubogi studencki budżet nie został zbyt nadszarpnięty. Koszt pracy przy aucie okazuje się naprawdę promocyjny – nie płacimy za nią ani złotówki! Mało tego – w prezencie dostajemy jeszcze dolary na szczęśliwą podróż!

Bus śmiga po highway’u

Skoro bus już w pełni sił, to w końcu możemy ruszać przed siebie! „Maleńka” mknie przez amerykańskie highway’e, nie sprawiając najmniejszych problemów. Po drodze spotykamy się z bardzo entuzjastycznymi reakcjami zarówno Polonii, jak i samych Amerykanów – nikt z napotkanych nie może uwierzyć, że sprowadziliśmy auto aż z samej Polski i dostaliśmy pozwolenie by na polskich rejestracjach podróżować dookoła USA. Z dnia na dzień Stany Zjednoczone zaczynają robić na nas coraz większe wrażenie. Pierwszy park narodowy Badlands, pomnik czterech amerykańskich prezydentów – Mt. Rushmore oraz wodza indiańskiego Szalonego Konia, Diabelska Wieża i wszechobecne przepiękne krajobrazy przekonują, że było warto! A to dopiero sam początek.

Po kilku dniach i przebiciu się przez Góry Skaliste, będące najwyższym punktem, na jaki kiedykolwiek wyjechała Maleńka i my sami zresztą też (ponad 3000 m n.p.m) docieramy do parku narodowego Grand Teton oraz słynnego Yellowstone – pierwszego parku narodowego na świecie. Spędzamy tam kilka dni, podczas których oglądamy wybuchy gejzerów i gorące źródła, wędrujemy pięknymi kanionami oraz spoglądamy prawie oko w oko bizonom, łosiom, jeleniom, kojotom, a nawet udaje nam się wypatrzyć z daleka czarnego niedźwiedzia! Próbujemy też pobić swoim busem rekord prędkości na słonej równinie Bonneville.

Słona pustynia Bonneville - rekord prędkości pobity!

Słona pustynia Bonneville – rekord prędkości pobity!

Po odwiedzinach w parkach przychodzi czas na kolejną integrację z Polonią. Trzy dni spędzamy w okolicach Tahoe Lake wraz z Maćkiem i jego rodziną, by następnie wyruszyć w kierunku gorącej Kalifornii. Okazuje się, że upał jest tak wielki, że w parku narodowym Yosemite zamiast najwyższego wodospadu Ameryki Północnej spoglądamy tylko na ledwo widoczną strużkę wody.

Tej nie brakuje natomiast w Pacyfiku, nad który docieramy schodząc na plażę tuż pod słynnym Golden Bridge w San Francisco. Od tego miejsca rozpoczynamy podróż słynną „Kalifornijską 1” – przepiękną drogą wiodącą tuż nad samym brzegiem Oceanu Spokojnego. Widoki dosłownie zapierają dech w piesiach, a barwa wody przyprawia o zawrót głowy. Zwieńczeniem pierwszej części wyprawy jest wizyta w Los Angeles, gdzie depczemy po piaskach słynnej Venice Beach, odwiedzamy Aleję Gwiazd wraz z Dolby Theatre, w którym rozdawane są Oscary. Oczywiście wspinamy się również na wzgórze, by zobaczyć wizytówkę miasta: 14-metrowy napis „Hollywood”.

 

San Francisco

San Francisco

Hollywood

Hollywood

Droga pośród palm - Kalifornia

Droga pośród palm – Kalifornia

(Nie)szczęśliwa świeca

Z Los Angeles ruszamy zobaczyć największe drzewa świata – sekwoje oraz sprawdzić naszą i busa odporność na wysokie temperatury odwiedzając jedno z najgorętszych miejsce na Ziemi: park narodowy Doliny Śmierci, gdzie temperatury sięgają nawet ponad 50 stopni Celsjusza! Pozostając w pustynnym klimacie ruszamy w kierunku Las Vegas, by w tamtejszych kasynach przegrać kilka dolarów. O dziwo niektórzy z nas wychodzą z kasyna bogatsi niż tam weszli!

Las Vegas - najbardziej wyczekiwany punkt trasy

Las Vegas – najbardziej wyczekiwany punkt trasy

Następny tydzień naszej podróży to małe tournée po najsłynniejszych parkach narodowych. Zaczynamy od zachwycającego Zion NP i przepięknego trekkingu na Angels Landing. Udaje nam się również wybrać na szlak biegnący w korycie rzeki – możliwość przemierzenia trasy w wodzie niejednokrotnie sięgającej aż po sam pas daje nam mnóstwo zabawy. W Bryce NP zachwycamy się przepięknymi iglicami „Hoodoos” o wschodzie słońca, a w Arches podziwiamy łuki skalne skąpane (o dziwo!) w deszczu. Bajeczny krajobraz Canyonland NP przyprawia nas wszystkich o zawrót głowy. Wjeżdżamy również na teren Indian Navajo, gdzie znajduje się chyba najsłynniejszy widok w całym USA – droga do Monument Valley.

Trekking nurtem rzeki w Parku Narodowym Zion

Trekking nurtem rzeki w Parku Narodowym Zion

Skąpany w deszczu Arches National Park

Skąpany w deszczu Arches National Park

Dolina Monumentów

Dolina Monumentów

Tuż po wyjeździe z tego pięknego rejonu dalsza część naszej wyprawy niespodziewanie staje pod wielkim znakiem zapytania. Z tyłu busa zaczyna wydobywać się dym, a naszych uszu dobiega nie wróżący nic dobrego huk. Okazuje się, że z niewiadomej przyczyny wybita została jedna ze świec żarowych, której część pozostała prawdopodobnie wewnątrz sinika.

Z pomocą przychodzą nam tutejsi Indianie dając dach nad głową i oferując wielką pomoc przy naprawie busa. Na szczęście los pisze nam najlepszy z możliwych scenariuszy – świeca rozpadła się w drobny mak i nie uszkodziła silnika. Wyprawa może trwać dalej!

Historyczna droga Route 66

Historyczna droga Route 66

 

Pierogi na końcu świata

Z wielkim bananem na twarzy ruszamy więc w dalszą podróż! Czeka na nas jeszcze Kanion Antylopy, Horseshoe Bend oraz najważniejszy: Wielki Kanion Kolorado! Pięknym widokom nie ma końca, ale czasu niestety mamy coraz mniej. W drodze na Florydę przejeżdżamy fragment słynnej Route 66, spędzamy noc na białej pustyni w White Sands NP, a potem – prawie z prędkością światła – przemieszczamy się na najdalej na południe wysunięty kawałek USA – Key West. Tam czeka nas nie lada niespodzianka! W polskim sklepie zostajemy ugoszczeni prawdziwymi pierogami, kabanosami oraz polskim piwem. Kto by się spodziewał na samym koniuszku kontynentalnej części USA? Na Florydzie odwiedzamy jeszcze słynną farmę aligatorów oraz jeszcze bardziej słynne (choć niestety tym razem deszczowe) Miami Beach!

Horseshoe Bend

Horseshoe Bend

Kanion Antylopy

Kanion Antylopy

Polska gościna na Key West

Polska gościna na Key West

Ostatni etap podróży to stolica Stanów Zjednoczonych – Waszyngton oraz powrót do Nowego Jorku, skąd nasz bus wypływa do Europy. 20 września po 75 dniach, przejechaniu ponad 19 000 km przez 27 stanów Ameryki Północnej wracamy do swoich domów wprost na niedzielny obiad 🙂

Podczas naszej tegorocznej podróży po raz kolejny przekonaliśmy się, że nie ma rzeczy nie możliwych. Że CHCIEĆ, znaczy MÓC. Trzeba tylko wierzyć w to, że się da! Zachęcamy Was wszystkich – i młodszych i starszych – aby spakować plecaki i wyruszyć w drogę, choćby na krótką chwilę, choćby niedaleko. Podróże nie tylko sprawiają przyjemność, ale i kształcą – kto tego spróbował, ten wie; kto nie spróbował – niech przekona się na własnej skórze! Szerokiej drogi!

Ekipa wyprawybusem.pl