Kiedy w końcu odpocząłem po podróży i wyszedłem na taras ośrodka Robert spojrzał na mnie próbując wybadać moje pierwsze reakcje. „No widzisz… Same świntuchy tu przyjeżdżają” – powiedział z uśmiechem. W tle pod jeszcze nieprzykrytym na jesień łóżku z baldachimem opalała się nago para czterdziestolatków.
W położonym w pobliżu Gdańska ośrodku nietrudno zauważyć jak często właściciele — Robert i Ewa — odwołują się do rozsądku gości. W każdym ustronnym dla klubowiczów miejscu była informacja na temat konieczności posprzątania po sobie. Przy pojemniku z prezerwatywami pojawił się zaś napis: „Weź ile potrzebujesz, nie popisuj się”.
Ośrodek Jacuzzi Club&Resort, znajdujący się w dawnych zabudowaniach wojskowych, położony jest na nietypowej, okrągłej działce. Robert zamierza wybudować dookoła niego fosę i móc reklamować, że prowadzi ośrodek „na wyspie”. Zwiększyć ma to dodatkowo bezpieczeństwo i elitarność klubu.
Trudności nieznane w innych miejscach
Po otwarciu ośrodka Robert rozpuścił w pobliskiej wsi plotkę, że tak naprawdę to otworzył dom publiczny. Bardzo szybko pojawił się u niego komendant policji z kontrolą. Założyciel klubu wyjaśnił, że to prywatny ośrodek dla swingersów i naturystów zamknięty dla osób spoza ośrodka. „To dlaczego pan rozpowiadał, że to dom publiczny?” – zapytał komendant. „Bo ludzie pomyśleliby, że zboczeńcy będą na golasa chodzić po wsi. A do domów publicznych wszyscy są przyzwyczajeni. To dla nich normalne” – odpowiedział wtedy Robert. Komendant po chwili namysłu skomentował: „W sumie to ma Pan rację”.
Założyciel chciał dodatkowo ułożyć sobie dobre relacje z otoczeniem ośrodka, dlatego był otwarty na rekrutację pracowników z okolicznych gmin. W Jacuzzi przez siedem lat pracowało już ok. 30 osób z najbliższych wiosek. Niestety, nie każdy potrafi trzymać się żelaznych zasad, albo po pewnym czasie sam chciał stać się klubowiczem i przychodzić z partnerem do pracy.
„Jeśli barmanka odmówi zabawy z klientem to on to zrozumie. Jeśli klientka zobaczy barmana z inną i również go poprosi, a on odmówi, to mamy tragedię” — podsumowuje częste przyczyny zwolnień pracowników Robert. Przy rotacji personalnej w ośrodku widok klubowiczów pomagających za barem podczas większych imprez jest czymś zupełnie normalnym.
Klienci w majtkach
Poniżej część mojej rozmowy z Robertem. Drugą odsłonę możecie znaleźć w Dzienniku Turystycznym.
Jakim cudem politycy i celebryci zachowują anonimowość podczas wizyty u Was? Czy kiedykolwiek był jakiś wyciek do prasy, albo poważna próba naruszenia prywatności z tym związana?
Być może to jakieś pierwsze objawy sklerozy, ale nie pamiętam jakiejkolwiek wizyty celebrytów, czy polityków u nas i tej wersji będę się trzymał… Tu nie chodzi o polityków, czy celebrytów, dla nas każdy, kogo zapraszamy, jest gościem. Takim samym gościem, jak każdy inny i jak każdy inny może liczyć na dyskrecję czy anonimowość. Jeśli chodzi o jakieś próby, jak to zapytałeś, naruszenia prywatności, czy wycieki do prasy: powiem tylko tyle, że nie wahalibyśmy się zdjąć takiemu wścibskiemu majtki przez głowę ze wszystkimi możliwymi tego konsekwencjami. Ośrodek nie jest miejscem publicznym, to prywatna rezydencja i jest tak m.in. dlatego, że daje nam to zupełnie inne możliwości kontroli i egzekwowania wszystkiego.
Wasz klub cieszy się ogromną popularnością, ponieważ zbudowaliście go na zasadach. Czy trudno było zmierzyć się z niechęcią klubowiczów do ich przestrzegania?
Od razu założyliśmy, że zapraszamy do nas ludzi, którzy myślą podobnie. Przez pierwszy rok działania zrobiliśmy stronę internetową, na której nie było ani jednego zdjęcia, po prostu masa tekstu, nuda, po prostu nuda. Ale taki był właśnie plan, jeśli ktoś szukał kolorowej dyskoteki i cyrku, to wchodząc na naszą stronę stwierdzał, że nie jest to miejsce dla niego. Jeśli natomiast ktoś przeczytał wszystko i zainteresował się z uwagi na zasady i zwyczaje, to wiedzieliśmy, że możemy go zaprosić.
Naturalnie, trafiały się przypadki, że ktoś nie przestrzegał zasad, ale na to też byliśmy przygotowani i każdemu dawaliśmy możliwość popełnienia jednego błędu. Jednego, bo na drugi już nie ma okazji. Na szczęście formuła otrzymywania zaproszenia do klubu, czy ośrodka jest taka, że wyklucza niemal całkowicie przypadkowego klienta, imprezowicza i trafiają do nas ludzie którzy w absolutnej większości są “klubowiczami”, a nie klientami, to wielka różnica!
Ewa ciekawie przedstawiła mi wątek edukacji seksualnej w klubie. Dzięki Wam młode pary, niekoniecznie swingujące, mogą nauczyć się jak zmienia się seksualność z biegiem lat i jak zachować radość z tej dziedziny życia w długoletnim związku. Chciałbyś coś dodać?
Naturalnie, że tak, ale nie przypisujemy sobie żadnej misji. Na tyle, na ile to wychodzi, w koleżeńskich czy przyjacielskich kontaktach możemy cos powiedzieć czy przekazać, tak samo jak inni ludzie robią to wśród przyjaciół, bo tak się tu wszyscy traktujemy i nowi goście początkowo są tym zaskoczeni, ale za to bardzo szybko wchodzą w tą klubowa grupę właśnie na takich zasadach.
Na temat edukacji będziemy mogli porozmawiać za jakiś czas, ruszamy właśnie z cyklem imprez Akademia Seksu w Jacuzzi Club & Resort. To będzie sporo zabawy, ale nie tylko zabawy, nie ukrywamy, że chcemy w ten sposób przemycić kilka spraw, o których każdy powinien wiedzieć. Żadnej misji nie mamy, ale fajnie by było, gdyby coraz więcej ludzi mówiło, że seks i erotyka to coś normalnego, a czymś nienormalnym jest pokazywanie, a czasami nawet nagradzanie Oscarami filmów, w których ludzie się mordują, gwałcą, palą innym domy czy obcinają głowy.
Wszyscy w klubie są równi
Co sprawia, że wielu dorosłych woli bawić się na imprezach w takim klubie? Najlepiej podsumowuje to sam właściciel:
W klubie bez ubrań z metkami wszyscy są równi, witają się nie znając swojego statusu materialnego. Nie ma obowiązku nagości. Wiadomo, że pewni ludzie i tak nie będą się potem razem bawić, ale nie będzie przy tym sztywnej atmosfery. Poza tym klient w majtkach lub bez mniej się awanturuje.