Po prawie dwugodzinnym oczekiwaniu w środku nocy na mało atrakcyjnej stacji Warszawa Zachodnia, pociąg do Przemyśla jawił się nam jak obietnica błogiego snu. Po otwarciu drzwi przedziału i szybkim zlustrowaniu sytuacji, dopadło mnie słuszne przeczucie, że przytomność we Lwowie będzie musiała przywrócić mi kawa. Zapachu przetrawionego alkoholu w przedziale nocnego pociągu PKP do Przemyśla można było się domyślić. Ukraińskiej, wesołej kompanii również.
Trójka naszych wytatuowanych towarzyszy z przedziału zorientowała się po jakimś czasie, że nie możemy zasnąć ponieważ ich nierozumiane przez nas żarty – jak im się wydawało – wywołują nasz uśmiech. – Dokąd właściwie jedziecie? – Do Lwowa. – Ale po co? – Turystycznie, pozwiedzać. – Dlaczego nie pojedziecie do Doniecka? Tam również jest pięknie i atrakcje gwarantowane!
Ten czarny humor został znakomicie przyjęty przez resztę przedziału. Co prawda, do dzisiaj nie wiemy, co robiła trójka dobrze zbudowanych i wytatuowanych Ukraińców w Gdyni przez kilka tygodni, ale nie poruszaliśmy tematów politycznych w poważnym tonie. Na koniec podróży ostrzegli nas jeszcze przed taksówkarzami na przejściu granicznym. Potrafią wielokrotnie przebić cenę widząc „zachodnich turystów”. Zwykłe busy do Lwowa kosztują kilka złotych. Windowanie cen dla turystów jest raczej globalnym procederem wśród przedstawicieli tego zawodu, dlatego zapewniliśmy ich, że będziemy uważać.
„Niczym nie dojedziecie do Lwowa”
Kolejne ostrzeżenie na temat taksówkarzy dostaliśmy od współpasażerów busa, którym podjechaliśmy z Przemyśla do Medyki. Po udanej kontroli paszportowej i wyjściu po stronie miejscowości Szeginie szybko zatroszczył się o nas kierowca busa. Wprawne oko starego przygranicznego wygi bezbłędnie rozpoznało turystów zmierzających do Lwowa. Po zapakowaniu nas do swojej starej marszrutki zamiast zwyczajnego oczekiwania na odjazd o ustalonej godzinie (czyli, gdy się zapełni) najzwyczajniej w świecie ruszył z miejsca tłumacząc, że nikt mu tutaj przez najbliższą godzinę się nie dosiądzie, dlatego spróbuje na kolejnym przystanku. – Jak to? Co zrobimy, kiedy na kolejnym przystanku nie będzie więcej pasażerów? – Dogadamy się!
Oczywiście spoglądając ostentacyjnie na pusty przystanek, zamiast zatrzymać się i omówić z pasażerami sytuację – wrzucił wyższy bieg. – Zapłacicie 150 zł od osoby i zwróci mi się za paliwo, już zrezygnuję z zysku za ten kurs.

Lwów. Flaga OUN przed sklepem dla kibiców
W końcu nikt nie ostrzegał, że kierowcy busów z braku pasażerów, również potrafią wyłudzać pieniądze i to nie przebierając w środkach! Na żądanie natychmiastowego wypuszczenia nas na przystanku zostaliśmy uraczeni tragicznymi rewelacjami na temat skutków konfliktu zbrojnego na życie naszego kierowcy: paliwo strasznie podrożało, syn trafił na front w Donbasie, a trasę obsługują podobno tylko cztery busy – najbliższy za 10 godzin. Resztę busów zarekwirowało wojsko – oczywiście w rejonie Donbasu.
Troszcząc się o nasze bezpieczeństwo kierowca odmawiał wysadzenia nas na poboczu, gdzie planowaliśmy przerzucić się na autostop. – 100 zł, co to dla studentów z Polski! – targował się dalej kierowca, który z każdym przejechanym kilometrem wbrew naszej woli oprócz przekraczania granic naszej cierpliwości, przekraczał również granicę prawa. – Zatrzymaj się, albo wyskoczymy! – Za chwilę dojedziemy do najbliższej miejscowości z dworcem autobusowym i do tego miejsca będzie 50 zł, nie zostawię was na poboczu. Wysłuchując do końca lamentów kierowcy busa, przesiedliśmy się na najbliższym dworcu autobusowym do normalnego podmiejskiego busa (niezarekwirowanym przez wojsko i z pasażerami!) i bardzo niskim kosztem dotarliśmy do Lwowa.
Piwo pod wiszącą flagą, czyli czerwono-czarne barwy gierojów
Wbrew wszelkim medialnym doniesieniom zwiedzanie zachodniej Ukrainy jest bezpieczne, walki toczą się na drugim końcu dużego kraju, a obszar działań obejmuje tylko 7 proc. jego powierzchni. Codziennie na ulicach Lwowa można zauważyć dużo niebiesko-żółtych akcentów, na straganach i w sklepach z pamiątkami można kupić gadżety wyśmiewające prezydenta Rosji Władimira Putina, podobne poczucie humoru i sprzeciw przeciwko wojnie króluje na różnego rodzaju graffiti.

Lwów czyni wolnym
Mieszane uczucia mogą wywoływać u Polaków czerwono-czarne flagi oraz inne akcenty w tej kolorystyce. Dla niektórych, mniej świadomych historycznie Ukraińców oznaczają one tylko symbol walki narodowowyzwoleńczej, nie zawsze świadczą o sympatyzowaniu z radykalnym odłamem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) popierających dawne zbrodnie Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) – zwanych potocznie i często zbyt pochopnie „banderowcami”.
Wchodząc do pubu Зеник МИТНИК wiedzieliśmy tylko, że jest dosyć popularnym miejscem i mieliśmy do niego po drodze w tej części miasta. W piątek wieczór udało nam się akurat zająć ostatni wolny stolik na wprost flagi Ukrainy oraz… czerwono-czarnej, którą zauważyłem dopiero po zajęciu miejsca. Wywołało w nas to mieszane uczucia, ale lokal nie wyglądał na taki, który sprzyjałby różnym niemiłym incydentom. Niemniej flaga przyciągała wzrok i działała hipnotyzująco.
Ukraina niepodległa
Nawet w głośnych lokalach tego typu, każdy zazwyczaj zauważy w swoim otoczeniu obcokrajowców, albo chociaż usłyszy inny język. Tak też było i w tym wypadku, kiedy zwrócił się do nas po pewnym czasie dobrze zbudowany i dobrze podchmielony dwudziestoparolatek z sąsiedniego stolika: – Polacy? Nie zaprzeczyliśmy. – Często spoglądasz na tą flagę. Podoba się Tobie? Na szczęście nie mam problemu z dyplomatycznymi odpowiedziami, dlatego potwierdziłem, że owszem, jest interesująca. – Pamiętajcie, że Lwów jest dla Ukraińców. Czasem niektórym Polakom wydaje się inaczej. Ci, którzy teraz tu przyjeżdżają uciekają, jak tylko zobaczą ćwiczenia wojskowe, myślą że wybuchła właśnie III wojna światowa – dodał, śmiejąc się nad kuflem z piwem.

Lwów. Flaga OUN w pubie
Potwierdziło to historię pracownika Informacji Turystycznej, którą usłyszeliśmy wcześniej tego dnia – Ukraina teraz walczy, ale pozostanie silna i niepodległa. Wy też musicie uważać na Ruskich. Potwierdziliśmy, że nie należymy do nielicznej grupy osób, które chciałyby zrewidować kształt naszej wschodniej granicy oraz wiarę w szybki i pozytywny dla Ukrainy koniec konfliktu. Długa rozmowa telefoniczna młodego nacjonalisty umożliwiła nam zakończenie rozmowy i opuszczenie pubu.
Więcej o Lwowie przeczytać można w tekście Filipa z DT Dziennika Turystycznego: Czy podróżowanie do Lwowa jest bezpieczne?