Łowcy Przygód to wideo-cykl, którego ideą jest promocja turystyki alternatywnej, która przeciętnemu Kowalskiemu udowodni, że przygoda czai się już za zakrętem i pozwoli mu poczuć się Indianą Jonesem. Twórcy projektu zbierają teraz środki na realizację kolejnych odcinków. A ja gorąco namawiam Was: poznajcie tych chłopaków i sięgnijcie do portfeli, bo to jeden z ciekawszych projektów podróżniczych na naszym rynku.
Z Marcinem spotkałem się przy okazji wywiadu przeprowadzonego dla Dziennika Turystycznego. Rozmawialiśmy wtedy o pomyśle na Łowców Przygód oraz ogłoszonych wtedy propozycjach najbliższych odcinków reportaży. Nieczęsto zdarzają mi się tacy rozmówcy – pełni pasji, głęboko przekonani do wartości swojej pracy i budzący sympatię w sposób, który sprawia, że chcesz za nimi podążać w dowolnym kierunku. Dlatego, kiedy dowiedziałem się, że chłopaki zbierają fundusze na swoje produkcje w ramach akcji crowdfundingowej na Polak Potrafi – postanowiłem z Marcinem porozmawiać raz jeszcze. Efekty naszego spotkania znajdziecie poniżej. A ja już teraz zachęcam Was bardzo gorąco do dwóch rzeczy: przede wszystkim sprawdźcie (jeśli nie znacie jeszcze) Łowców Przygód. A po drugie – nie szczędźcie kilku złotych na wsparcie chłopaków. Warto! Dlaczego? Przeczytajcie wywiad i przekonajcie się sami!
Zbiórka funduszy na produkcję podróżniczego wideo – dodajmy, że w momencie naszej rozmowy udana zbiórka – to dość nowa u nas rzecz. Czujesz, że przecieracie szlaki?
Choć wspieram portfelem różne projekty, nie śledzę rynku crowdfundingowego tak uważnie, by powiedzieć z przekonaniem, że jesteśmy pierwsi. Ba, widziałem już nawet podobne akcje, choć mało efektowne. Wiem, że na Polak Potrafi o pieniądze walczą chłopcy z bunkrowo.pl. Znajomi szepczą mi do ucha, bym nie wspominał o konkurencji, ale ja uważam, że kolegów po fachu wspierać trzeba. Życzę więc ekipie z bunkrowo.pl, by udało jej się zrealizować projekt! Dorzuciłem małą sumkę i trzymam kciuki!
Jeśli chodzi o przecieranie szlaków, owszem, robimy to, ale w zupełnie innym sektorze. Jesteśmy bodaj pierwszymi twórcami w sieci, którzy na taką skalę połączyli zjawiska pozornie rozłączne – zawodowe dziennikarstwo ze spontanicznym amatorsko-vlogerskim sztafażem. Efekt jest taki, że merytoryka cieszy nieco starszą widownię, a wygłupy i kamera w konwencji “found footage” odpowiada młodym. Kiedyś był taki program “Muzyka łączy pokolenia”. Dziś te pokolenia próbują połączyć Łowcy Przygód.
No dobrze, ale właściwie po co Wam pieniądze? Przecież wiadomo, że „filmiki w internecie” może równie dobrze robić komórką i to nic nie kosztuje…
I owszem. Na upartego moglibyśmy kręcić i starym butem. Tylko że jakość ma dla nas znaczenie. Widzowie to siłą rzeczy wzrokowcy, a filmy z komórek o plastikowych miniaturowych obiektywach, dających zamglony wyprany z barw obraz, raczej przyprawiają o mdłości. Oczywiście ktoś zaraz powie, że są dobre kamery w telefonach. Jak najbardziej, tylko że za taki telefon trzeba zapłacić trzy tysiące złotych, a w tej cenie kupię dobrą lustrzankę z możliwością wymiany obiektywów.
Po co nam pieniądze? To proste. Działamy pro publico bono. W duchu myśli postoświeceniowej chcemy się dzielić naszą wiedzą i pasją. Dajemy, nie chcąc niczego w zamian. Niestety, z pustego i Salomon nie naleje, a my stanęliśmy już przed widmem sprzedaży naszych nerek. Produkcja kosztuje – zawsze. Benzyna, baterie, różnej maści bilety wstępu, książki, mapy, dodatkowy sprzęt, noclegi, posiłki regeneracyjne w trasie, czasem wynajęcie czegoś za pieniądze – łodzi, pontonu czy dodatków do kamery. Wszystko ma swoją cenę.
Dla przykładu na wizyty w Bardzie wydaliśmy 400 zł na samą benzynę. Ale wyobraź sobie, że robiony w studio jeden odcinek show “Gwiazdy tańczą na lodzie” kosztował ponoć milion dwieście tysięcy złotych! Powtórzę – jeden odcinek za 1 200 000 zł! Produkcja audiowizualna to zawsze niemałe koszta.
Pieniądze oczywiście wydajemy rozsądnie i z pomysłem. Chcieliśmy Go Pro, bo choć nie jest to spełnienie marzeń, z uwagi na małe rozmiary i znikomą wagę, kamerkę można wsadzić praktycznie wszędzie czy wyciągnąć na pałąku na wysokość 4,5 metra… Wersja nr 3 to koszt około 1500 zł. Nie stać nas na taki wydatek. Długi czas badaliśmy rynek, aż trafiliśmy na premierę Xiaoyi – kamery z oryginalną matrycą Sony, która oferuje jakość lepszą od Go Pro 3, za – uważaj – 320 złotych. Oczywiście z pewnością nie bawiłbym się w tak drobiazgową analizę rynku, gdybym wygrał w Lotto. Kupiłbym drona za 30 tys. złotych oraz kilka profesjonalnych kamer i przestał się martwić o to, że mi któraś upadnie. Póki co jednak chodzę w ośmioletnich butach, więc o drogim sprzęcie mogę pomarzyć.
https://www.youtube.com/watch?v=g_sm3RePwKc
Łowców Przygód czeka więc profesjonalizacja produkcji? W którą stronę podąża Wasz projekt?
Lubię to pytanie. Zawsze odpowiadam, że w kierunku południowo-zachodnim. Ale wybacz mi ten żart. Zmierzamy w kierunku zjawiska, które można określić mianem metaobecności. Chcemy być wszędzie – w sieci, w telewizjach kablowych, na platformach cyfrowych, na rynku ebooków i w branży gier (sic!).
Chcemy zarażać swoją pasją wszystkie pokolenia – nie tylko w Polsce. Naszą działalnością już zainteresowały się środowiska urban explorerów z Holandii, Belgii, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Dla Holendrów urządzaliśmy zresztą już trzy wspólne plenery fotograficzne i – mówię to bez fałszywej skromności – sprawiliśmy, że zakochali się w Polsce. Oni mają gdzieś Komorowskiego, Dudę czy Kukiza. Ci ludzie pokochali Polskę za krajobrazy, rezerwaty, zabytki i niesamowite historie. A to są właśnie tematy, jakie podejmują Łowcy Przygód.
Wybacz, że nie zdradzę dalszych szczegółów, ale tego wymaga tajemnica służbowa. Mogę jednak uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć, że za kilka dni mamy bardzo ważną prezentację w Warszawie dla giganta internetowego wideo, podpisaliśmy umowę partnerską z firmą wspierającą vlogerów, a także negocjujemy wejście na antenę kanału tematycznego, który zaoferuje nam obecność w kilku milionach gospodarstw domowych. To naprawdę duży postęp jak na rok działalności kompletnie pozbawionej funduszy. Czasem od ust sobie odejmujemy, bo zamiast zjeść obiad, wolimy te pieniądze przeznaczyć na wypad w teren.
Wow, gratulacje! Wróćmy jednak do Waszego projektu na Polak Potrafi. Czy crowdfunding może być skuteczną alternatywą pozyskiwania środków na projekty podróżnicze np. wyprawy?
Mam wrażenie, że jako jedyny dostrzegam inną, świetną stronę crowdfundingu – otóż stanowi on znakomitą formę reklamy. Kilka z wyżej wspomnianych propozycji pojawiło się właśnie po tym, gdy zaistnieliśmy na łamach Polak Potrafi. Mało tego, przedstawiciel Polonii brytyjskiej wsparł nas zacną sumą i obiecał pomoc w promocji. Słowem, dzieje się. I to dużo.
Zdradzę Ci coś, czego nie powiedziałem dotąd nikomu. Nie sądziłem, że osiągniemy pierwszy próg. Tymczasem powoli zbliżamy się do trzeciego! Jeden z ofiarodawców napisał: “Wsparłem. Bo mogę, bo chcę, bo zasługujecie!”. Inny stwierdził: “Bo razem można więcej! Coś o tym wiemy! Powodzenia, chłopaki!”. Serce rośnie, bo to dowody na to, że ktoś rozumie i podziela naszą pasję, a przy tym wie i rozumie, że te pieniądze nie pójdą do naszej kieszeni, tylko przeznaczone zostaną w całości na produkcję.
Jeśli ktoś w to wątpi, przypomnę, że publicznie obiecałem rozliczać się z każdego wydatku. To nie będzie tak, jak z niesławną fundacją pomagającą dzieciom, której właściciel fundował sobie ciuchy i wakacje. Nie jestem szują i oszustem. Jestem człowiekiem z marzeniami, który zawsze wspierał innych, a dziś prosi o podobne wsparcie i uczciwie się będzie z niego rozliczał.
Jaka jest więc recepta na skuteczną kampanię? Dobry projekt sam się obroni, a może potrzeba czegoś więcej – atrakcyjnych nagród, a może odpowiedniego kapitału społecznego (jak w Waszym przypadku – poparcia znanych osób)?
Poparcie znanych osób ma tu znaczenie kluczowe. Znam wielu ludzi ze świecznika i po raz pierwszy w życiu poprosiłem ich o pomoc. Respons był niesamowity. To była skromna prośba, a jednak większość osób, na których mi zależało, do mojego pomysłu odniosła się entuzjastycznie. Jestem ich dłużnikiem! Nie odpowiedział tylko mój stary znajomy, bardzo znany aktor – okazało się bowiem, że wylądował w szpitalu. Życzę mu zdrowia, bo to najważniejsze! Tymczasem do siódemki mecenasów dołączyły jeszcze dwie osoby, a dwie następne pojawią się wkrótce. Nie zdradzę nazwisk, ale podpowiem, że jedną z nich będzie twórca, którego kocham żarliwie – ojciec najwspanialszych polskich historii rysunkowych, na których wyrosłem, które znam na pamięć i które cytuję na każdym kroku.
Oczywiście ważny jest też pomysł, jego oprawa, a także uczciwość i pasja. Podam Ci przykład innej akcji, która właśnie zalicza wpadkę. My poprosiliśmy o pięć tysięcy złotych, chcąc za to nakręcić sześć odcinków. Nasz “konkurent” (zwracam uwagę na cudzysłów) próbuje zebrać… 30 tysięcy złotych na zdjęcia z drona. Oczywiście rozumiem jego pasję, jego zamysł i kierunek, w którym chce zmierzać. Ale w jego akcji brak feelingu, brak pomysłu, brak dobrej opowieści. Jeśli prosisz o pieniądze, zarażaj ludzi pasją, a nie sprowadzaj do parteru stwierdzeniem, że chcesz sobie kupić lepszego drona. Pomysł musi porywać. Dlatego ja wpłaciłem na bunkrowe.pl, wpłaciłem na szkolną rakietę, która miała być wystrzelona w górne partie atmosfery czy na świetną grę mobilną, stworzoną przez zwariowanego pasjonata. Bo tu czuć rock’n’rolla. Ale jeśli ktoś pisze, że potrzebuje kasę na lepszy model butów Nike, to ja dziękuję i portfela nie otwieram.
No i na koniec powiedz Marcinie: po co to wszystko, to podróżowanie, które nazywacie alternatywnym? Co Cię do tych przygód ciągnie?
Bo życie jest tylko jedno. Bo chcę od życia czegoś więcej niż porannego wstawania, robienia kupy, przerzucania papierków za biurkiem, powrotu z wytrzepanym mózgiem i wczesnego snu, by zapomnieć o tym, jakie to życie jest beznadziejne. Bo chcę być odkrywcą, bo chcę filmować myszołowa kołującego nad górską łąką, zwiedzać ruiny ukryte w lesie i wąchać kurz starych ksiąg, w których ukryte są historyczne smaczki.
A co więcej, chcę się tą pasją dzielić z innymi. Wiesz, kiedy Polacy dowiedzieli się o istnieniu zamku Czocha? Kiedy CNN i BBC zaczęły trąbić o tamtejszym zlocie fanów Pottera. To wstyd, że żadna polska telewizja nie chce ludziom pokazywać, ile wspaniałych miejsc jest w Polsce. A Błędne Skały? Ile osób wie, że wytwórnia Disneya kręciła tam fragmenty wysokobudżetowej produkcji na podstawie “Opowieści z Narnii”? Dlaczego piszą o tym amerykańskie serwisy, a polska prasa milczy? Te braki sukcesywnie uzupełniać będą właśnie Łowcy Przygód.
Dlatego szczerze zachęcam wszystkich do wsparcia projektu. Wczoraj ktoś, kto wierzy w naszą ideę, wpłacił trzy tysiące złotych! Czy o takie kwoty Was proszę? Nie, choć oczywiście osoby czy instytucje majętne są mile widziane i przewidziałem dla nich specjalny pakiet nagród o nazwie “Mecenat”. Ale każda jedna złotówka wpłacona na konto akcji jest dla nas równie wielkim dowodem na to, że doceniacie nasze starania. Pokazaliśmy już w zeszłym roku, że możemy i potrafimy zrobić coś z niczego, a przypomnę że i Mateusz Stan, i ja byliśmy wówczas bezrobotni. Wyprzedawaliśmy na Allegro różne rzeczy z własnych domów, by zainwestować pieniądze w naszą pasję. Sprzedaliśmy jednak już wszystko, co mogliśmy. Mnie zostały tylko książki, ale są dla mnie tak ważne, że nie mam serca się ich pozbywać. Dlatego proszę o wsparcie i obiecuję, że nie pójdzie ono na darmo.
Marcin M. Drews – urodzony w 1975 roku w Lubinie. Dziennikarz, pisarz, scenarzysta, nauczyciel akademicki, specjalista ds. PR i nowych mediów. Od 1990 roku w branży dziennikarskiej. Współzałożyciel i wiceprezes Stowarzyszenia Twórców i Organizatorów Kultury. Autor kilku publikacji książkowych, scenariuszy do gier, wielu reportaży telewizyjnych i prasowych, opowiadań fantastycznych nagradzanych w ogólnopolskich konkursach literackich oraz kilku referatów naukowych. Członek Polskiego Towarzystwa Badania Gier. W branży gier od 1993 roku. Brał udział w tworzeniu pierwszej polskiej gry przygodowej na PC. Pasjonat sushi (popełnił nawet książkę na ten temat!) i zapalony urban explorer. Twórca internetowego cyklu reportaży ŁowcyPrzygód.TV.