Pakowanie bagażu to prawdziwa sztuka. Na stronach profesjonalistów zwiedzających świat z plecakiem znajduję szczegółowe informacje, w których jest wszystko opisane, skatalogowane, obmyślone. To bardzo pożyteczne narzędzie. Zawsze mam jednak z nim problem… Bo nigdy w nich nie ma miejsca na książkę w podróży.
A to jest Biblia – odkrywczo powiedział chłopak, z którym jechałem autobusem przez wyżyny Peru. Znał tylko język keczua, więc nie mógł zorientować się, że ma w ręku słownik hiszpańsko-polski. Kieszonkowa edycja zainteresowała go dwa razy bardziej niż okulary na moim nosie, a nawet kamera. Wiadomo Pismo Święte jest święte.
Ateizm jest po prostu chorobą. Jest chorobą abstrakcyjnego życia, na którą to chorobę istnieje tylko jedno lekarstwo naturalne. Zakochać się w pierwszej napotkanej pięknej kobiecie, spacerować wśród kwiatów, dużo i smacznie jadać, zanurzyć się w świerkowe lasy, słuchać muzyki oglądać malarstwo i pić wino, wino, i jeszcze raz wino.
Bela Hamvas, Filozofia Wina
Na Węgrzech w Tokaju byłem tylko raz z przyjacielem. Jechaliśmy pociągiem i prawie przegapiliśmy zmianę wagonów. Potem jedliśmy wspaniałe kiełbasy, piliśmy mnóstwo wina i łaziliśmy po lokalnych winnicach. Na głównym placu Tokaju siedzi w rozkroku Bachus. Król życia, a jego piewcą jest właśnie Hamvas.
Gdyby jakaś kobieta zapytała mnie, co ma zrobić żeby być piękną? Odpowiedziałbym jej: wyjdź na słońce, kochanie, tylko to jest piękne, co znajduje się w blasku słońca. Obejrzyj zakryte normalnie części swego ciała. Są jak ślepe.
Bela Hamvas, Filozofia wina
Ktoś rzucił w mój namiot zeschniętą bagietką – to jedno z najgorszych moich przeżyć w podróży. Spałem na polu namiotowym w Biot, niedaleko Antibes, czyli Lazurowym Wybrzeżu. Namiot był maleńki i wart 50 złotych wydanych w Biedronce. Tuż obok mnie rosły namioty pałace. Znałem z widzenia ich właścicieli, kojarzyłem obsługę pola. A tu nagle ktoś rzuca bagietką. Przykro się mi zrobiło z powodu chleba. Mnie uczono go całować, gdy upadnie na ziemię.
Prowansalczycy są nie tylko dobrzy. Są lepsi: Grecy jedli skromnie, Rzymianie wulgarnie, Prowansalczycy jedzą z finezją. Nie znajduje się u nich obżarstwa flamandzkich przyjęć, alzackich wesel, normandzkich bankietów. Nad ilość przedkładają jakość. Jeżeli kuchnia stała się znakiem cywilizacji naszych nowoczesnych czasów, to kuchnia Prowansalczyków stawia ich w pierwszym szeregu tej cywilizacji.
J. D’Arabau, La Provence, za: Ludwik Lewin, Podróż po stołach Francji
Druga równie nieprzyjemna chwila w moim życiu też wiąże się z Francją. To był czas, w którym niewiele rzeczy się mi udawało. I pewnego razu mój namiot, już na innym polu, został zalany. Spałem wtedy na gazetach, było mokro, a ja byłem załamany. Nic mnie nie interesowało, jak tylko ochrona jednego opowiadania. Egzemplarz ten mam do tej pory i jest bardzo zniszczony. No bo właśnie o to chodzi, by te książki żyły ze mną w podróży. Żeby ta, a nie inna miała moją historię.
Gdyby umiał lepiej radzić sobie z kobietami, pewnie zaczęłaby się martwić, że weźmie sobie nową, piękną żonę, ale za dużo o nim wiedziała, żeby się tym przejmować. Prócz tego miał zawsze wiele wyrozumiałości, która wydawała się najładniejszą jego cechą, o ile nie była najbardziej złowrogą.
Ernest Hemingway, Krótkie szczęśliwe życie Franciszka Macombera
Na szczęście jest Ernest Hemingway, gdy chce się wziąć coś mądrego i cienkiego w podróż. Dlatego chyba tak bardzo go lubię. Nic nie waży, a czytać można w koło Macieju. A że lubię żeglować, to często biorę ze sobą książkę, którą zepsuł fakt bycia lekturą obowiązkową w szkole. Ostatnio ją czytałem w Peru na jeziorze Titicaca.
Był zbyt prosty, żeby się zastanawiać, kiedy osiągnął pokorę. wiedział jednak, że ją osiągnął, wiedział też, że nie ma w tym nic haniebnego i że nie pociąga to za sobą utraty prawdziwej dumy.
Ernest Hemingway, Stary człowiek i morze
Zabieranie książek w podróż jest najlepszym co można dla nich zrobić. Hemingwaya czyta się inaczej na wodzie, Wielki Gatsby Fitzgeralda zyskuje zupełnie nowego wymiaru, gdy pochłania się go w Andach jadąc stopem na śmieciarce. Jedną książkę przeczytałem na komputerze, a był nią “Don Kichot”, nic gorszego zrobić nie mogłem.
Zważcie jegomość – odparł Sanczo Pansa – że to, co tam się ukazuje, to nie żadne olbrzymy, ino wiatraki.
Miguel de Cervantes, Don Kichot z Manczy
Pozbywanie się książek to zwyczajny gwałt. Nie pozbywa się człowiek tego co kocha. Rozróżniam jednak przyrastanie w bezużyteczne woluminy, od selekcji, ciągłego wyboru. Lubię moje ciężkie półki. Otaczanie się miłością, również do rzeczy, jest kwintesencją istnienia. Załóżmy jednak, że muszę wszystkie oddać i zabrać jedną. Wybór jest prosty. Mam wspaniałe wydanie jednego wiersza. Zabierałem już je w podróże i trochę zniszczyłem. Tego się nigdy nie pozbędę.
Zapytajcie Artura, daję słowo: nie kłamię: ale było jak ulał sześć słów w tym telegramie: zaczarowana dorożka, zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń.
K.I. Gałczyński, Zaczarowana dorożka