Warszawiak na gdyńskiej Pogorii cz. 3

Żaglowiec Pogoria to wizytówka Gdyni. A zatem Warszawiak sprawdził jak wygląda życie na tym statku i przy okazji zwiedza Lazurowe Wybrzeże.

Warszawiak wybrał się w podróż i popłynął na żaglowcu Pogoria

Żaglowiec Pogoria jest wizytówką Gdyni. Jest ona portem macierzystym statku. A zatem gdziekolwiek żaglowiec by nie popłynął to jego sylwetkę, załogę będą oceniać pod kątem tego miasta. Miałem okazję pływać na żaglowcu i dlatego postanowiłem trochę o nim opowiedzieć.

Pogoria jest barkentyną. Na trzy maszty, pierwszy ma ożaglowanie rejowe, a dwa pozostałe skośne. Została wybudowana w 1980 roku i jest pierwszym dużym żaglowcem zaprojektowanym przez Zygmunta Chorenia, zwanego Ojcem żaglowców. Ten sędziwy człowiek zaprojektował niemal wszystkie żaglowce, które pływają pod banderą polską i kilka innych. Pogoria była pierwsza, więc należy się jej szczególny szacunek.

Świat miłośników polskich żaglowców z grubsza można podzielić na dwa typy. Jedni kochają się w STS Fryderyk Chopin (zobaczcie moją przygodę na Karaibachtutaj), drudzy w STS Pogoria. Oczywiście, że są inne żaglowce (np. Dar Młodzieży, Zawisza Czarny, Kapitan Borchardt), ale Pogoria i Chopin są do siebie podobne pod względem rozmiarów, a także celów jakie postawiono przed nimi. Oba są szkoleniowe i skupiają się na uczeniu młodzieży. A zatem to na ich pokładach wyrabiane są charaktery, a uczniowie liceów i gimnazjów przeżywają częstokroć pierwsze samodzielne przygody. Nic dziwnego zatem, że jeżeli ktoś swój dziewiczy rejs dokonał na Chopinie, uzna jego pokład za najwspanialszy na świecie, a jeżeli na Pogorii będzie całkowicie oddany jego ożaglowaniu.

Żaglowiec Pogoria i jej niezwyczajni turyści

To co dobre w Pogorii, że oprócz rejsów szkoleniowych dla młodzieży tzw. Szkoły pod żaglami, ma w swojej ofercie całkiem sporo rejsów dla turystów. Z tym, że ten rodzaj turystów nie jest taki zwyczajny. Tutejsi zamiast prażyć się pod hiszpańskim słońcem, muszą konserwować, sprzątać pokład; zamiast oczekiwać na posiłek, sami go sobie przygotować. A zatem zwiedzanie ciekawych zakątków świata, jest jakby dodatkiem do tego, co w żeglowaniu jest najbardziej istotne… statku.

Nawet jeżeli sobie wyobrażamy, że przecież będziemy na Balearach, wyspach Kanaryjskich, Lizbonie itp. musimy wiedzieć, że nie będziemy mieli czasu tylko dla tych miejsc, ale dzielić go musimy z tym czego wymaga od nas żaglowiec. Dawno już się nauczyłem, że na statku najpierw obowiązek, a potem przyjemność. Jest to specyficzne podejście, bo przecież większość z ludzi jest tu na wakacjach, są to jednak szczególni turyści. Tacy, których kręci praca podczas swojego wypoczynku.

Plusy i minusy Pogorii

Fakt, że Pogoria jest niezwykłym miejscem, potwierdzi wielu załogantów. Chodzi tu raczej o atmosferę koleżeństwa, braterstwa, podbudowaną faktem, że wszyscy przeżywają piękną przygodę. Przy tej okazji należy wspomnieć o niezwykłej postaci, duszy żaglowca – Heniu bosmanie. Nie mogę się o nim rozpisać, bo nie pływałem akurat z nim, ale ilekroć komuś mówiłem, że będę pływał na Pogorii, to pytali czy z Heniem. Mam nadzieję, że jeszcze się mi uda. Bardzo wiele zależy od załogi stałej. Na moim rejsie był np. kuk Sylwek. Ten skromny człowiek jest odpowiedzialny za najlepsze zupy jakie jadłem. Powinien brać udział w konkursach kulinarnych.

Co jeszcze mi się podoba na Pogorii? Mają świetnie rozplanowane kajuty. Dużo kubryków sprawia, że nie ma klaustrofobicznej atmosfery.

To co mniej się mi na Pogorii podoba to fakt, że nie ma klimatyzacji. Latem na Morzu Śródziemnym upał doprowadza do szału. Człowiek topi się, a nie przyzwyczajone ciała wydzielają z siebie nowe akcenty zapachowe.

Szkoda też, że na moim rejsie więcej pływaliśmy na silniku niż na żaglach. Nie dlatego, że tak wygodniej, ale dlatego że po prostu nie było wiatru. Morze Śródziemne w środku sierpnia nie jest rozwiane. A zatem czułem trochę żeglarski niedosyt.

Baleary i Lazurowe Wybrzeże

Dla mnie pływanie na żaglowcu Pogoria było też okazją do odwiedzenia stron, w których kiedyś pracowałem i mieszkałem. Na Lazurowym Wybrzeżu spędziłem swego czasu cztery miesiące. Pracowałem na luksusowych jachtach, sprzątając je i wypływając w krótkie rejsy. Zwiedziłem tamtejsze porty i miasteczka dość dokładnie, więc pojawienie się tam raz jeszcze było dodatkową atrakcją.

O moich wrażeniach opowiedziałem w filmie, zapraszam do oglądania Warszawiak na gdyńskiej Pogorii.